Kronika koła łowieckiego ORZEŁ
Obejmująca okres od chwili jego powołania tj. od 25 listopada 1947 roku do 31 grudnia 2000 roku.
Opracowana przez zespół:
Aleksy Sawicki – autor
Bazyl Sapieżyński – fotografika
BRILUX S.A. – opracowanie
„A za tą mgłą na koniec (jak wieść gminna głosi)
Ciągnie się bardzo piękna, żyzna okolica,
Główna królestwa zwierząt i roślin stolica.
W niej są złożone wszystkie drzew i ziół nasiona,
Z których się rozrastają na świat ich plemiona;
W niej jak w arce Noego, z wszelkich zwierząt rodu
Jedna przynajmniej para chowa się dla płodu.
W samym środku (jak słychać) mają swoje dwory:
Dawny Tur, Żubr i Niedźwiedź, puszczy imperatory.
Około nich na drzewach gnieździ się Ryś bystry
I żarłoczny Rosomak, jak czujne ministry;
Dalej zaś jak podwładni szlachetni wasale,
Mieszkają Dziki, Wilki i Łosie rogale.
Nad głowami Sokoły i Orłowie dzicy”.
Adam Mickiewicz – „Pan Tadeusz”
Wiadomości ogólne.
Według prawa łowieckiego obowiązującego obecnie w Polsce łowiectwo jest to „planowe gospodarowanie zwierzyną zgodnie z potrzebami gospodarstwa narodowego i ochrony przyrody”. Obejmuje ono hodowlę i ochronę zwierzyny (zwierząt łownych), polowanie oraz wprowadzanie upolowanej zwierzyny do obrotu handlowego. Podstawą łowiectwa jest zatem hodowla i ochrona zwierzyny, a celem ostatecznym przysporzenie krajowi konkretnych korzyści gospodarczych. Z tych względów prawo ustala, że gospodarowanie zwierzyną należy do państwa i musi być prowadzone według ustalonego planu.
Naczelną władzą administracyjną w zakresie łowiectwa jest Ministerstwo Ochrony Środowiska Zasobów Leśnych i Leśnictwa. Trzeba pamiętać, że łowiectwem II Rzeczypospolitej zajmowali się przede wszystkim właściciele posiadłości ziemskich i wysoko postawieni dygnitarze.
Największy kataklizm wojenny wszechczasów spowodował w łowiectwie polskim nie tylko olbrzymie straty materialne, ale przede wszystkim dla polskich myśliwych tragiczna w skutkach okazała się eksterminacyjna działalność okupanta. W okresie wojny znacznie stopniały szeregi polskich myśliwych. Jedynie determinacja i zapał pozostałych przy życiu przyczynił się do podjęcia na części terytorium Polski prac zmierzających do odbudowy struktur łowieckich jeszcze w czasie trwania działań wojennych. Już 5 listopada 1944 roku w Lublinie z inicjatywy adwokata Janusza Stelińskiego powołany został Tymczasowy Komitet Organizacyjny Polskiego Związku Łowieckiego. Następnym etapem było wpisanie w dniu 25 stycznia 1945 roku Polskiego Związku Łowieckiego do rejestru Stowarzyszeń. Na początku 1945 roku organizacje myśliwych zaczęły się tworzyć niemal we wszystkich województwach.
Polski Związek Łowiecki jest organizacją społeczną zrzeszającą oprócz osób zajmujących się łowiectwem także koła łowieckie organizujące polowania w dzierżawionych obwodach łowieckich i prowadzące całość gospodarki łowieckiej.
Do zadań Polskiego Związku Łowieckiego należy troska o rozwój łowiectwa i współpraca z instytucjami państwowymi w zakresie wykonywania przepisów dotyczących gospodarki łowieckiej. Polski Związek Łowiecki nadzoruje gospodarkę kół łowieckich, ustala dozwolone sposoby polowania, czuwa nad prawidłowym przeprowadzaniem polowań oraz organizuje ośrodki hodowli zwierzyny drobnej w celu pozyskania materiału hodowlanego.
Do 1954 roku trwały intensywne prace mające na celu dokonanie podziału całego terytorium kraju na obwody łowieckie, aby umożliwić prowadzenie właściwej gospodarki łowieckiej. Cały kraj (z pominięciem granic własnościowych) podzielony został na obwody łowieckie o powierzchni nie mniejszej niż 3.000 ha. Obwody te w ogromnej większości są wydzierżawione kołom łowieckim jako komórkom organizacyjnym Polskiego Związku Łowieckiego. Niektóre obwody łowieckie stanowią ośrodki hodowlane zwierzyny i nie są wydzierżawione kołom łowieckim. Ośrodki takie prowadzą Przedsiębiorstwo Lasów Państwowych i Polski Związek Łowiecki.
Skasowano system polowań na zające metodą kotłów, uznając ją za zbyt wyniszczającą pogłowie i zarządzono jako jedyny dozwolony system pędzeń.
„Głupi niedźwiedziu! Gdybyś w mateczniku siedział,
Nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział;
Ale czyli pasieki zwabiła cię wonność,
Czy uczułeś do owsa dojrzałego skłonność:
Wyszedłeś na brzeg puszczy, gdzie się las przerzedził,
I tam zaraz leśniczy bytność twą wyśledził,
I zaraz obsaczniki, chytre nasłał szpiegi,
By poznać gdzie popasasz i gdzie masz noclegi;
Teraz Wojski z obławą, już od matecznika
Postawiwszy szeregi, odwrót ci zamyka”.
Adam Mickiewicz – „Pan Tadeusz”.
Powstanie Koła Łowieckiego w Narewce i jego działalność.
Koło Łowieckie w Narewce powstało w miesiącu październiku, a zostało zarejestrowane w dniu 25 listopada 1947 roku w Wojewódzkiej Radzie Łowieckiej w Białymstoku, której siedziba mieściła się przy ulicy Warszawskiej. Jej pierwszym przewodniczącym był pan Skarżyński. Inicjatywa o zorganizowaniu Koła Łowieckiego w Narewce została podjęta przez mieszkańców gminy Narewka w osobach:
- Andrzeja Ochryniuka
- Mikołaja Pteszyńskiego
- Pawła Kuncewicza
- Witolda Choroszewskiego
- Józefa Tamberga
- Jana Skiepko
- Aleksego Sawickiego
- Pawła Saczko
- Aleksandra Niedźwiedzia
W tym czasie staż kandydacki nie obowiązywał, a egzamin na członków Koła zdawane były w Bielsku Podlaskim. W skład komisji egzaminacyjnej wychodził nadleśniczy Nadleśnictwa Bielsk pan Fiodoruk i kierownik PZU pan Parfienowicz.
Na początki 1948 roku Polski Związek Łowiecki liczył już ponad 33 tysiące członków, a Koło Łowieckie w Narewce wzrosło już do 14 członków.
Skład osobowy pierwszego Zarządu Koła Łowieckiego w Narewce przedstawiał się następująco:
- Andrzej Ochryniuk – Prezes Koła
- Aleksy Sawicki – Łowczy
- Metodiusz Karpiuk – Sekretarz
- Mikołaj Pteszyński – Skarbnik
Z roku na rok liczebność członków Koła zwiększała się, a część kolegów myśliwych w starszym wieku odeszło. 54 rocznica powstania Koła Łowieckiego w Narewce skłoniła nas do zadumy nad kolegami, którzy w minionych latach odeszli z naszego grona do Krainy Wiecznych Łowów.
W trakcie podziału kraju na obwody łowieckie Koło Łowieckie w Narewce otrzymało w dzierżawę dwa obwody położone na terenie gminy Narewka.:
Obwód łowiecki nr 92:
- powierzchnia ogólna – 3.707 ha, w tym
- powierzchnia leśna - 1.447 ha
- powierzchnia gruntów rolnych - 2.260 ha.
Obwód łowiecki nr 100:
- powierzchnia ogólna - 5.339 ha, w tym
- powierzchnia leśna - 1.784 ha
- powierzchnia gruntów rolnych - 3.555 ha.
Obwód łowiecki nr 92 położony jest na gruntach wsi Lewkowo Nowe, Lewkowo Stare, Tarnopol, Słobódka, Eliaszki i Łuka. Obwód łowiecki nr 100 położony jest na gruntach wsi Narewka. Planta, Mikłaszewo, Guszczewina , Leśna, Zabrody, Siemianówka i częściowo wsi Pasieki. Umowy dzierżawy na obwody łowieckie zawierane są pomiędzy wojewodą białostockim, a Kołem Łowieckim reprezentowanym przez Zarząd Koła na okres 10 lat. Ostatnia taka umowa została zawarta na okres od dnia 1 kwietnia 1997 r. do dnia 31 marca 2006 r. Obwody łowieckie, które dzierżawi Koło Łowieckie „Orzeł” w Narewce zalicza się do kategorii bardzo słabych.
Umowa zobowiązuje dzierżawcę, to jest Koło Łowieckie do prowadzenia racjonalnej gospodarki łowieckiej w oparciu o wieloletni plan hodowlany i roczny plan łowiecki, oraz współdziałanie z właściwym nadleśnictwem w ustalaniu stanów zwierząt łownych. W przypadku nie realizowania przez Koło Łowieckie rocznego planu łowieckiego w pozyskaniu zwierzyny Nadleśniczy Państwowego Gospodarstwa Leśnego wydaje postanowienie o zastosowaniu odstrzału zastępczego.
W roku 1969 z polecenia Powiatowej Rady Narodowej w Hajnówce dokoptowano do naszego Koła Łowieckiego myśliwych z Jednostki Wojskowej 2148, którzy pierwotnie należeli do Wojskowego Koła Łowieckiego nr 195 „Orzeł” w Hajnówce. Umowy dzierżawne na obwody łowieckie z tym Kołem rozwiązano i jako Koło Łowieckie przestało istnieć. Podstawą do takiej decyzji była gospodarka rabunkowa i olbrzymie kłusownictwo. Po połączeniu zmieniono nazwę naszego Koła Łowieckiego na Wojskowe Koło Łowieckie nr 195 „Orzeł” w Hajnówce. Zmiana nazwy Koła Łowieckiego spowodowana była faktem, że Wojskowe Koło Łowieckie mogło liczyć na przyznanie z Ministerstwa Obrony Narodowej limitu kilometrów dla samochodu służbowego, który wykorzystywany byłby do wyjazdów na polowania. Jednak z takiego połączenia nie wynikło nic dobrego dla myśliwych poprzedniego Koła. Struktura organizacyjna Zarządu Wojskowego Koła Łowieckiego była następująca:
- Prezes Koła – dowódca jednostki wojskowej
- Sekretarz – oficer
- Skarbnik – oficer
- Łowczy – oficer rezerwy
Cała władza mająca wpływ na charakter działalności Koła spoczęła w rękach wojskowych. Myśliwi cywilni często byli pomijani. Po kilku latach działalności tego połączonego Koła sytuacja stała się katastrofalna. Koledzy wojskowi często naruszali przepisy łowieckie, łamali prawo łowieckie, a co najgorsze doprowadzili do upadku sprawy finansowe. Pieniądze ze składek i pozyskanej zwierzyny zamiast wpływać do kasy Koła trafiały do kieszeni członków Zarządu. Za jeden sezon polowań zbiorowych na zające ani grosza nie wpłynęło do kasy Koła, choć strzelono 118 sztuk. Pełniący obowiązki Łowczego Aleksy Sawicki jako jeden z założycieli Koła Łowieckiego w Narewce widząc niedociągnięcia i łapownictwo poczuł się w obowiązku powiadomić pozostałych myśliwych cywilnych o zaistniałym stanie rzeczy. W porozumieniu z Wojewódzką Radą Łowiecką w Białymstoku 1978 roku zwołano Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Członków Koła. Wybrano nowy Zarząd Koła przywracając jednocześnie pierwotną nazwę – Koło Łowieckie „Orzeł” w Narewce. W skład Zarządu weszli:
- Prezes Koła – Mikołaj Pańkowski
- Łowczy – Aleksy Sawicki
- Skarbnik – Eugeniusz Adamiuk
- Sekretarz – Mikołaj Wappa
Myśliwych wojskowych skreślono z ewidencji Koła i dano im możliwość przejścia do innych kół łowieckich.
Na pierwszym posiedzeniu Zarządu Koła opracowano długofalowy plan działania:
- rozbudowa stanu liczebnego Koła,
- utworzenie i zagospodarowanie największej ilości poletek łowieckich,
- wykonanie jak największej ilości urządzeń hodowlanych w obydwu obwodach,
- systematyczne dokarmianie zwierzyny,
- zaopatrywanie w paszę we własnym zakresie,
- dyscyplina w Kole,
- organizacja polowań dewizowych,
- zwiększenie pojemności zwierzyny w łowisku,
- uzyskanie możliwie wysokiej kondycji osobniczej i jakości trofeum zwierzyny łownej.
Realizacja podjętych zobowiązań:
Ad. 1. W przeciągu 2 lat to jest do 1980 roku liczebność Koła wzrosła do 28 członków i nadal droga dla nowowstępujących była otwarta.
Ad. 2. Sposobem na znaczne zwiększenie ilości żeru dla zwierzyny jest zakładanie poletek łowieckich. Celem ich jest wzbogacenie żeru naturalnego w łowisku, a jednocześnie zatrzymanie zwierzyny i zmniejszenie w ten sposób szkód wyrządzanych przez nią w okolicznych uprawach rolnych. Przez poletka łowieckie rozumie się powierzchnię uprawną i obsiewaną lub obsadzaną roślinami służącymi zwierzynie za żer na pniu. Powierzchnie uprawne w celu wyprodukowania karmy na okres zimowy nie są poletkami łowieckimi i powinny w zasadzie znajdować się dalej od łowiska. Poletka łowieckie zakładaliśmy w każdym obwodzie, w którym była zwierzyna gruba. Poletka łowieckie rozmieszczaliśmy w terenie możliwie równomiernie, aby nie powodowały gromadzenia się zwierzyny tylko w jednej części obszaru. Mogłoby bowiem spowodować to zwiększenie się ilości szkód w uprawach rolnych. Wybierając miejsca pod poletka należało pamiętać, że zwierzyna żerująca musi mieć zupełny spokój i dlatego nie zakładaliśmy poletek obok ruchliwych dróg. W przeciągu 2 lat założyliśmy 8 poletek w następujących miejscowościach o powierzchni:
- Słobódka pow. 0,45 ha,
- Eliaszki pow. 0,35 ha,
- Lewkowo pow. 0,30 ha.
Obwód 100
- Leśna pow. 2,09 ha,
- Guszczewina pow. 1,36 ha,
- Zabrody pow. 2,66 ha,
- Zabrody pow. 060 ha,
- Pasieki pow. 0,40 ha.
Wysoka wydajność plonów na poletku zależy od właściwego jego nawożenia. Oprócz nawożenia gleby duży wpływ na wysokość plonów ma stosowanie właściwego płodozmianu. Płodozmian należy tak układać, aby zwierzyna miała na poletku żer możliwie przez cały rok. Poletka obsiewamy przeważnie jesienią żytem, aby na zimę dla zwierzyny płowej była ozimina. Natomiast na wiosnę obsiewamy owsem, seradelą i z okopowych wprowadzamy ziemniaki. Na czterech poletkach od wielu lat wprowadzony jest topinambur.
Ad. 3. Osiągnięcie wyników zależy nie tylko od przygotowania polowania, lecz także od stanu i jakości stałych urządzeń łowieckich w obwodzie. Do urządzeń ułatwiających wykonywanie polowania należą między innymi ambony. Są to stałe stanowiska myśliwskie umieszczone parę metrów nad ziemią. Myśliwego siedzącego na ambonie zwierzyna ani nie zwietrzy, ani nie zobaczy. Daje to większe możliwości dojścia do strzału. Istnieje szereg różnych typów ambon:
- obudowane i przykryte dachem,
- obudowane bez dachu,
- nie obudowane,
- przenośne,
Najważniejsze jest jednak, aby były mocno zbudowane i pozwalały myśliwemu na pewną swobodę ruchów.
Realizując długofalowe postanowienia podjęte przez Zarząd Koła w roku 1978 w krótkim czasie wybudowano szereg ambon w obydwu obwodach. Ambony budowane były zarówno przez nowowstępujących myśliwych jak i w czynie społecznym przez członków Koła.
Obwód 92
- ambona nr inwentarzowy 1/98/92 grunty Lewkowo,
- ambona nr inwentarzowy 2/98/92 grunty Eliaszki,
- ambona nr inwentarzowy 3/98/92 grunty Smolnica,
- ambona nr inwentarzowy 4/98/92 grunty Smolnica,
- ambona nr inwentarzowy 5/98/92 grunty Słobódka,
- ambona nr inwentarzowy 6/98/92 grunty Smolnica.
Obwód 100
- ambona nr inwentarzowy 1/98/100 grunty Olechówka,
- ambona nr inwentarzowy 2/98/100 grunty Zabrody Szopa,
- ambona nr inwentarzowy 3/98/100 grunty Zabrody Szopa,
- ambona nr inwentarzowy 4/98/100 grunty Zabrody Szopa,
- ambona nr inwentarzowy 5/98/100 grunty Sosna,
- ambona nr inwentarzowy 6/98/100 grunty Jurek,
- ambona nr inwentarzowy 7/98/100 grunty Pręty,
- ambona nr inwentarzowy 8/98/100 grunty Pasieki,
- ambona nr inwentarzowy 9/98/100 grunty Łąki Zabrody,
- ambona nr inwentarzowy 10/98/100 grunty Wojciechówka,
- ambona nr inwentarzowy 11/98/100 grunty Stójło.
Ad. 4. Pierwsze dawki paszy objętościowej dla zwierzyny płowej wykłada się już na początku października, aby przyzwyczajała się ona do miejsc karmienia i wiedziała gdzie ma szukać pożywienia. Po stwierdzeniu, że zwierzyna bierze karmę, w miarę pogorszenia się warunków atmosferycznych zwiększa się jej ilość. W okresie silniejszych mrozów zadaje się karmę treściową dostarczającą niezbędnego ciepła. Na obydwu dzierżawionych obwodach zazwyczaj wykładana jest karma w postaci:
- owies w ziarnie,
- owies w snopkach,
- siano,
- kukurydza w ziarnie,
- w małych ilościach ziemniaki,
- różnego rodzaju odpady.
Wykładanie karmy odbywa się przez myśliwych na podstawie opracowanych grafików, a od szeregu lat wykładaniem karmy zajmują się strażnicy. W warunkach zimowych w naszym klimacie zarówno zwierzyna gruba jak i drobna musi zwykle otrzymywać od człowieka pomoc w postaci wykładanej karmy. Nawet na siedliskach najbogatszych dostępne dla zwierzyny rośliny zawierają zbyt mało składników odżywczych, aby pokarm ten był wystarczający do normalnego funkcjonowania i rozwoju organizmu. Wprawdzie w warunkach takich zwierzyna nie padnie z głodu, będzie jednak wycieńczona, wygłodniała, podatna na wszystkie choroby i coraz słabsza.
W naszej gospodarce łowieckiej z pasz objętościowych stosuje się obecnie najczęściej siano łąkowe ze względu na łatwość jego pozyskania i stosunkowo niewysoki koszt.
Ad. 5. W czynie społecznym wybudowano tanim kosztem trzy szopy na magazynowanie pasz pozyskiwanych z własnych poletek jak i tych z zakupu. Ponieważ Koło posiada wszystkie poletka zlokalizowane na gruntach VI klasy wydajność paszy jest bardzo słaba, a oprócz tego duże stada żubrów wyrządzają olbrzymie szkody na zasianych poletkach. Zbiór pasz z poletek jest więc nieopłacalny. Zmusza nas to do zakupu pasz z zewnątrz.
Ad. 6. Aby osiągnąć lepsze wyniki finansowe postanowiono organizować polowania dewizowe dla myśliwych cudzoziemców. Pierwsze takie polowanie zorganizowane zostało w 1981 roku. Przyjechało trzech myśliwych i każdy z nich strzelił po dwa cietrzewie. Dochód dla Koła wyniósł 2.700,- DM – to była pokaźna suma.
Myśliwi cudzoziemcy – uczestnicy polowania w 1981 roku. Drugi z prawej łowczy Koła Aleksy Sawicki, trzeci z prawej były prezes Koła Walenty Bartoszuk
Od tego czasu każdego roku składaliśmy zgłoszenia na polowania dewizowe, oferując do odstrzału jelenie byki, sarny rogacze i cietrzewie. Najlepszy dochód dla Koła uzyskaliśmy z odstrzału cietrzewi. Myśliwi dewizowi wpłacali do kasy Koła za odstrzał jednego cietrzewia 450,- DM. Grupa myśliwych z RFN „Beraria”, w której skład wchodzili Udo Schlott, Albert Ludwig, Ernst Pochls i Herman Haeker w czasie pobytu od dnia 16-04-1988 roku do 22-04-1988 roku dokonali odstrzału 7 sztuk cietrzewi, 22 sztuk słonek i 5 dzików. W ten sposób kasa Koła została zasilona o kilkadziesiąt tysięcy złotych. Polowania dewizowe dla myśliwych cudzoziemców organizowaliśmy przez 16 lat.
Ad. 7. Aby zwiększyć pojemność zwierzyny w łowisku i uzyskać możliwie wysoką kondycję osobniczą i jakość trofeum zwierzyny łownej, podjęto bezwzględną walkę ze szkodnikami łowieckimi. Często organizowano akcje wymierzone przeciwko kłusownictwu wspólnie z organami Milicji Obywatelskiej i Służby Leśnej. Prowadzono różnego rodzaju pogadanki z mieszkańcami poszczególnych wsi i młodzieżą w szkołach. Szkoła Podstawowa w Narewce zajęła pierwsze miejsce w skali województwa białostockiego w konkursie na dokarmianie zwierzyny i w walce z wnykarstwem, za co otrzymała wiele nagród od Wojewódzkiej Rady Łowieckiej w Narewce. Przystąpiliśmy do intensywnego dokarmiania zwierzyny w okresie jesienno – zimowo – wiosennym. Wybudowaliśmy dwa wodopoje na gruntach wsi Zabrody i Leśna, jak również kilka karmników i lizawek.
Jednym z podstawowych warunków bytowania zwierzyny jest dostateczna ilość łatwo dostępnej wody w łowisku. Dlatego sam fakt, że są w obwodzie zbiorniki wody nie zwalnia hodowcy od troski o wodopoje.
Jelenie i dziki bardzo chętnie kąpią się w wodzie i błocie. Miejsca tych kąpieli tzw. kąpieliska należy chronić przed zniszczeniem, zwierzyna bowiem bardzo niechętnie zmienia miejsca swych kąpieli.
W obydwu dzierżawionych obwodach łowieckich, w których bytuje zwierzyna płowa rozpoczęliśmy wykładanie lizawek z solą, mających olbrzymie znaczenie dla odżywiania i zdrowia zwierzyny. Niestety kwestia lizawek nastręcza pewne kłopoty, których przysparzają nam mieszkańcy okolicznych wsi. Wybierają oni bowiem bryłki soli dla swojego inwentarza domowego. Po podjęciu powyższych czynności, przy wielkim zaangażowaniu myśliwych, stan zwierzyny szybko wzrastał. Trzeba pamiętać, że od chwili powstania Koła Łowieckiego do roku 1964 polowania odbywały się jedynie na lisy i zające, gdyż innej zwierzyny w obwodach nie było. Pierwszy upolowany dzik w Obwodzie 100 strzelony był przez kolegę Metodusza Karpiuka w 1965 roku. Pierwszego jelenia byka strzelił zaś w 1967 roku kolega Dymitr Karpowicz.
Z roku na rok stan zwierzyny w obu obwodach szybko wzrastał. Szczególnie zaś wzrastało pogłowie dzika, o czym świadczy poniższa tabela.
Rok | Jelenie byki | Łanie | Cielęta | Sarny kozy | Sarny rogacze | Koźlęta | Dziki |
1995/96 | 9 | 8 | 4 | 9 | 11 | 4 | 12 |
1996/97 | 4 | 1 | 1 | 2 | 5 | 6 | |
1997/98 | 1 | 2 | 6 | 20 | |||
1998/99 | 3 | 5 | 1 | 9 | 18 | ||
1999/00 | 4 | 4 | 1 | 3 | 11 | 41 | |
2000/01 | 4 | 3 | 7 | 12 | 5 | 28 |
Zarząd Koła podjął uchwałę, a następnie przedstawił ją na jednym z Walnych Zgromadzeń o wstrzymaniu na okres 2 lat odstrzału saren kóz i koźląt, aby zwiększyć pogłowie. Walne Zgromadzenie zaaprobowało powyższą uchwałę.
Do roku 1970 w Kole był jeden selekcjoner posiadający broń gwintową – kolega Dymitr Karpowicz. To była broń marki Firling, która kiedyś stanowiła własność zbrodniarza hitlerowskiego Geringa. Był to egzemplarz wykonany ręcznie i sprezentowany mu w 1942 roku przez społeczeństwo niemieckie w rocznicę jego urodzin.
Z biegiem czasu liczebność członków Koła i selekcjonerów wzrastała i na dzień 31 grudnia 2000 roku przedstawiała się jak niżej:
L.p. |
Nazwisko i imię |
Miejsce zamieszkania |
Selekcjoner |
1. |
Skiepko Anatol |
Hajnówka |
Selekcjoner |
2. |
Pawlicz Mikołaj |
Narewka |
Selekcjoner |
3. |
Olesiński Zygmunt |
Narewka |
Selekcjoner |
4. |
Sawicki Aleksy |
Świnoroje |
Selekcjoner |
5. |
Skiepko Jerzy |
Zabrody |
Nie posiada upr. |
6. |
Sawicki Aleksy |
Białystok |
Selekcjoner |
7. |
Sawicki Mikołaj |
Świnoroje |
Selekcjoner |
8. |
Radziwoniuk Władysław |
Świnoroje |
Nie posiada upr. |
9. |
Rejent Witold |
Narewka |
Selekcjoner |
10. |
Dawidziuk Bogusław |
Świnoroje |
Selekcjoner |
11. |
Pańskowski Jerzy |
Siemianówka |
Selekcjoner |
12. |
Matysiuk Michał |
Siemianówka |
Selekcjoner |
13. |
Szarejko Leszek |
Golekowa Szyja |
Selekcjoner |
14. |
Zuch Henryk |
Białystok |
Selekcjoner |
15. |
Adamiuk Eugeniusz |
Białystok |
Selekcjoner |
16. |
Łapiński Jan |
Białystok |
Selekcjoner |
17. |
Karpowicz Dymitr |
Białystok |
Selekcjoner |
18. |
Margański Romuald |
Bielsk Podlaski |
Selekcjoner |
19. |
Szpakowski Marian |
Bielsk Podlaski |
Selekcjoner |
20. |
Sapieżyński Bazyl |
Hajnówka |
Selekcjoner |
21. |
Łuksza Andrzej |
Hajnówka |
Selekcjoner |
22. |
Wappa Mikołaj |
Hajnówka |
Selekcjoner |
23. |
Ługowoj Danuta |
Hajnówka |
Selekcjoner |
24. |
Olszyński Jerzy |
Hajnówka |
Selekcjoner |
25. |
Osipczuk Jerzy |
Hajnówka |
Nie posiada upr. |
26. |
Bartoszuk Walenty |
Lewkowo |
Selekcjoner |
27. |
Bartoszuk Tomasz |
Lewkowo |
Nie posiada upr. |
28. |
Charniewicz Teodor |
Słobódka |
Nie posiada upr. |
29. |
Zejent Włodzimierz |
Eliaszki |
Nie posiada upr. |
30. |
Januszkiewicz Jan |
Narewka |
Selekcjoner |
31. |
Kiełbaszewski Mikołaj |
Hajnówka |
Nie posiada upr. |
32. |
Smolski Wiesław |
Białystok |
Nie posiada upr. |
33. |
Mojsienia Konstanty |
Hajnówka |
Nie posiada upr. |
34. |
Choroszewski Edward |
Porosłe |
Nie posiada upr. |
35. |
Świerżewski Tadeusz |
Nowa Wola |
Selekcjoner |
36. |
Łukaszuk Piotr |
Hajnówka |
Selekcjoner |
37. |
Szerszenowicz Michał |
Bernacki Most |
Nie posiada upr. |
38. |
Szuścik Andrzej |
Tarnopol |
Nie posiada upr. |
39. |
Gryko Władysław |
Suszczy borek |
Selekcjoner |
40. |
Romańczuk Mirosław |
Olechówka |
Nie posiada upr. |
41. |
Wakulak Anatol |
Białystok |
Selekcjoner |
42. |
Borowski Jan |
Bondary |
Nie posiada upr. |
43. |
Szmaga Leszek |
Białowieża |
Nie posiada upr. |
44. |
Damiłowicz Jerzy |
Hajnówka |
Nie posiada upr. |
45. |
Jacewicz Jan |
Supraśl |
Selekcjoner |
46. |
Karpiak Piotr |
Białystok |
Nie posiada upr. |
47. |
Zewrycki Ryszard |
Gnilec |
Selekcjoner |
48. |
Stocki Jarosław |
Nowa Łuka |
Selekcjoner |
49. |
Tur Mirosław |
Supraśl |
Selekcjoner |
50. |
Szumliński Mirosław |
Warszawa |
Selekcjoner |
51. |
Kamiński Dariusz |
Warszawa |
Selekcjoner |
52. |
Opałko Jan |
Koszalin |
Selekcjoner |
53. |
Kołodziejczyk Krzysztof |
Warszawa |
Selekcjoner |
54. |
Ławreszuk Marcin |
Białystok |
Nie posiada upr. |
55. |
Cimoszewicz Włodzimierz |
Warszawa |
Selekcjoner |
56. |
Cybulski Adam |
Białystok |
Selekcjoner |
Jak wynika z powyższej tabeli 23 myśliwych zamieszkuje na terenie dzierżawionych obiektów, a 33 osoby poza obwodami. Fakt ten wpływa ujemnie na wykonywanie czynów społecznych. Z chwilą napływu nowych członków do Koła dyscyplina wewnętrzną uległa pewnemu rozluźnieniu. Nie przestrzegano zasad współżycia koleżeńskiego, uporczywie uchylano się od wykonywania obowiązków nałożonych przez Koło. Aby zapobiec dalszemu narastaniu konfliktów Zarząd Koła poświęcił wiele czasu na działania mediacyjne. I choć w dalszym ciągu istnieją osoby nie przestrzegające tych zasad to jednak zjawisko zostało zahamowane.
W tym miejscu należałoby wspomnieć o poziomie wiedzy łowieckiej wśród członków tutejszego Koła. Na ogół myśliwi reprezentują dobry poziom, ale są przypadki, że do niektórych należy zastosować następujące cytaty:
„Pośród Was się znajdować pochlebia mej dumie
i ja także o miejsce proszę w tym albumie”.
„Jakim prawe? Skąd w tobie nagle śmieć taka?
Ty nie umiesz rozpoznać dzika od szaraka”.
„Czasami tylko w pogoni zaciekłe ogary,
Wpadłszy niebacznie między bagna, mchy i jary,
Wnętrznej ich okropności rażone widokiem;
I długo potem, ręką pana już głaskane,
Drżą jeszcze u nóg jego strachem opętane.
Te puszcz stołeczne, ludziom nieznane tajniki
W języku swoim strzelcy zowią: m a t e c z n i k i”.
Adam Mickiewicz – „Pan Tadeusz”.
Charakterystyka gatunków zwierzyny grubej występującej na terenie obwodów Koła Łowieckiego „Orzeł” w Narewce.
W niniejszym rozdziale przedstawionych zostanie kilka podstawowych wiadomości z biologii zwierzyny grubej, do której należą między innymi łoś i jeleń. Łosie są największymi zwierzętami z żyjących dzikich przedstawicieli rodziny jeleniowatych. Żyją w małych gromadkach po 3- 5 sztuk na podmokłych i bagiennych terenach leśnych. Podstawą ich wyżywienia są młode pędy oraz liście drzew, trawy i roślinność bagienna. Łoś, tak jak wszystkie jeleniowate zrzuca co roku swoje poroże i osadza nowe: pierwsze około 16 miesiąca życia w formie pojedynczych tyk, drugie to przeważnie widły, później poroże przybiera formę rozgałęzionych łopat ustawionych prawie poziomo. Stare byki zrzucają poroże od listopada do stycznia, a nowe osadzają w marcu i wycierają ze scypułn w sierpniu.
W naszym Kole wschodnia granica obwodów 92 i 100 przebiegała w dół rzeki Narwi od wsi Babia Góra do ujścia rzeki Narewka. Lewy brzeg Narwi był terenem podmokłym i bagiennym i tam właśnie miały swoją ostoję łosie. Z chwilą rozpoczęcia budowy zbiornika wodnego w Siemianówku, teren został osuszony, podszycie wycięto i łosie wyprowadziły się na inne tereny. Obecnie mamy w swych obwodach łowieckich tylko łosie przejściowe. W sumie w naszych obwodach strzelono 9 łosi.
2 łosie strzelił kolega Dymitr Karpowicz, 1 strzelił kolega Leon Łuksza i 6 sztuk strzelił łowczy Koła kolega Aleksy Sawicki.
Pierwszy łoś – klępa strzelona przez łowczego Koła Aleksego Sawickiego w roku 1973. Łoś strzelony z podejścia w obwodzie łowieckim 100 w miejscowości Leśna
Jeleń szpicek strzelony przez łowczego Koła Aleksego Sawickiego w roku 1972 w uroczysku Leśna (odstrzał sanitarny)
Łowczy Koła Aleksy Sawicki ogłasza rozpoczęcie balu
Pierwszy z lewej prezes Koła Anatol Skiepko, pierwsza z prawej jego małżonka
Pierwszy z prawej były strażnik łowiecki na obwód 100 – Walenty Wasilak, drugi prezes koła Anatol Skiepko i łowczy Aleksy Sawicki
Trzeci z prawej były strażnik łowiecki na obwód 92 – Władysław Gryka
Pierwszy z lewej nadleśniczy Nadleśnictwa Hajnówka, członek tutejszego Koła, drugi pracownik OZLP w Białymstoku, kelnerka o łowczy Koła
Pierwszy z prawej pracownik OZLP w Białymstoku, członek tutejszego Koła – Mikołaj Pańskowski, drugi łowczy Koła Aleksy Sawicki i nadleśniczy Nadleśnictwa Hajnówka – Józef Fularczyk
Drugą grubą zwierzyną na naszym terenie jest jeleń. Do hodowli jelenia potrzebne są większe kompleksy leśne, to jest takie około 1.000 ha. Lubi on teren falisty, obfitujący w wodę do picia i kąpieli. Im lepsze siedliska z bogatszym runem i podszytem, tym lepsze są warunki do rozwoju dla jelenia. Bytuje on również na siedliskach ubogich, ze względu jednak na to, że jedynym jego pożywieniem jest tam wrzos i jałowiec, wymaga intensywnej pomocy człowieka. Żeruje przeważnie w nocy. Koczuje w chmarach prowadzonych przez doświadczoną łanię zwaną „licówką”. W okresie rui byk w zależności od wieku i siły gromadzi wokół siebie większa lub mniejsza „chmarę” i pilnie jej strzeże przed rywalami. Łania rodzi w maju lub czerwcu cielaka lub dwa i karmi je do listopada – grudnia. Łanki biorą udział w rykowisku w wieku 16 miesięcy, rodzą więc po raz pierwszy mając 2 lata. Jelenie byki chociaż są zdolne do rozrodu już w wieku 16 miesięcy to jednak rzadko bywają dopuszczane do chmary przez byki starsze i dopiero w wieku 7-8 lat mają swoje chmary. Byki co roku nasadzają nowe poroże i co rok je zrzucają. W naszych obwodach łowieckich jelenie mają ostoje w uroczyskach Leśna (największy kompleks leśny), następni Dziki Zachód, Kordoń Smolnica i Maruszka.
Zdjęcia pamiątkowe z balu myśliwskiego zorganizowanego 16 lutego 1995 roku.
„Strzelcy stali i każdy ze strzelba gotową
wygiął się jak łuk na przód, z wciśniętą w las głową;
Nie mogą dłużej czekać! Już ze stanowiska
Jeden za drugim zmyka i w puszczę się wciska;
Chcą pierwsi spotkać zwierza.......”
Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”
Wspomnienie z lat wspólnych łowów w Kole Łowieckim „Orzeł” kolegi Mikołaja Pańkowskiego
Mógł to być rok 1977. Od marca 1976 roku przeniosłem się z Biura Urządzania Lasu do ówczesnego Okręgowego Zarządu Lasów Państwowych. Zmiana pracy i miejsca zamieszkania sprawiła, że znalazłem się wśród nowych kolegów, z których wielu było myśliwymi. Pozostawanie w tym gronie na uboczu pod względem prowadzonych opowiastek stawiało mnie na pozycji osoby niedowartościowanej, a raczej niedowartościowanego leśnika. Byłem „słomianym wdowcem”, świeżo opuszczonym przez żonę, która wyjechała do Stanów Zjednoczonych „za chlebem” - jak wówczas wierzyliśmy na kilka lat. W nowym miejscu zamieszkałem więc z moją wówczas 14-letnią córką Iwoną tylko we dwoje. Córka ze względu na swój młody wiek znalazła kontakt z rówieśnikami i szybciej zaadaptowała się do nowych warunków. Ja zaś zawieszony w próżni duchowej zapragnąłem stać się myśliwym. Wybór koła nie nastręczał trudności, bowiem co tydzień składałem wizyty moim wiekowym rodzicom zamieszkałym w Siemianówce. Pewnego dnia zjawił się w moim biurze pracujący wówczas w Nadleśnictwie Browsk pan Aleksy Sawicki, z którym znaliśmy się z racji kontaktów służbowych. Gdy zapytałem o możliwości wstąpienia do „Orła” otrzymałem natychmiast odpowiedź aprobującą. Wszyscy, którzy znamy kolegę Aleksego wiemy, że informacja na temat niezbędnych formalności, których należy dopełnić przy wstąpieniu do Koła była wyczerpująca i życzliwa, oraz zawierała wielką dozę nadziei na osobiste poparcie mojej kandydatury przez samego łowczego.
Polowanie zbiorowe na obwodzie 100 - rok 1996, uroczysko Siemianówka. Zdjęcie górne przed rozpoczęciem polowania, zdjęcie dolne przy ognisku
Polowanie zbiorowe na obwodzie 100 - rok 1996, uroczysko Siemianówka. Zdjęcie górne przed rozpoczęciem polowania, zdjęcie dolne przy ognisku
Na zbiórce przed rozpoczęciem polowania w uroczysku Łuka, rok 1996
Zbiórka myśliwych przed polowaniem zbiorowym w obwodzie 92 - uroczysko Łuka
Zbiórka myśliwych przed polowaniem zbiorowym w obwodzie 92 - uroczysko Łuka. Pierwszy z lewej nieżyjący, sympatyczny kolega Olek Ławreszuk
Po zakończeniu polowania w uroczysku Łuka, rok 1997. Prowadzącym polowanie był kolega Jarek Stocki, doświadczony leśnik i myśliwy. W jednym miocie padły 4 lisy. Razem strzelono 7 sztuk
Tak zostałem kandydatem na myśliwego, myśliwym, a potem selekcjonerem. Pierwszą jednostką broni jaką posiadałem była dubeltówka Bock – I kaliber 12, kupiona z zasobów Dyrekcji, którą to posiadam do dziś. Kupno sztucera w tych czasach było bardzo trudne, ze względu na brak możliwości nawiązania bezpośrednich kontaktów z osobami rozdzielającymi ten towar. Ogólnie odczuwalny był deficyt takich artykułów w sklepach „Jedności Łowieckiej”. Tak więc do tej pory jestem bardzo dumny z tego jak udało mi się załatwić moją „giwerę”. Otóż w końcu lat 70-tych zostałem pilnie wezwany do pomocy w sporządzaniu tzw. „planu poprawy warunków bhp” w Naczelnym Zarządzie Lasów Państwowych w Warszawie. Odpowiedzialny za to pracownik podpadł „śmierdząco” u władz za pijaństwo połączone z awanturą o kobietę. Miało to miejsce na kurso – konferencji zorganizowanej w jednym z górskich domów wczasowych. Związki Zawodowe dały niezwłoczny termin przedłożenia tego dokumentu z ramienia Lasów Państwowych, składającego się z resztą z 16 sprawozdań przesłanych z Dyrekcji Okręgowych. Po zestawieniu przez mnie tego planu, kierujący pionem zastępca dyrektora naczelnego zapytał co ewentualnie bym potrzebował w ramach podziękowania. Odpaliłem natychmiast – talon na sztucer. Po tygodniu moja dyrekcja została postawiona na nogi, że w Centrali Zaopatrzenia Technicznego Leśnictwa w Poznaniu należy odebrać broń przydzieloną Mikołajowi Pańkowskiemu. Pamiętam, że odebrałem ją osobiście płacąc ówczesnych 14 tyś. złotych. Był to czeski sztucer tzn. Zbrojorka z Brna. No i zaczęła się na dobre moja przygoda z myślistwem.
Jak to bywa u każdego tak i u mnie początki obfitowały w liczne gafy – pudła zarówno na polowaniach zbiorowych jak i też na zasiadkę. Z otrzymaniem odstrzałów na terenie Lasów Państwowych nie miałem nigdy problemów.
Około 1984 roku przeniosłem się do pracy w Nadleśnictwie Browsk. Zostałem bowiem całkowicie osamotniony w moim domu po wyjeździe do USA również córki. Zamieszkanie w rodzinnych stronach, w sąsiedztwie rodziców dało mi poczucie pewnego komfortu psychicznego. Podjąłem wówczas decyzję pobudowania własnego domu z myślą pozostania na wsi. Po kilku latach zdecydowałem się jednak na powrót do Białegostoku. Moja decyzja spowodowana była obawą utraty mieszkania w bloku, gdzie mieszkam i mam możliwość pracy do dnia dzisiejszego.
A teraz powrócę wspomnieniami do moich pierwszych kroków myśliwego stawianych w kole „Orzeł”. Pamiętam swoje pierwsze polowanie zbiorowe, które odbywało się w okolicach Łuki. Pamiętam, że po polowaniu stawiałem kolegom „wkupne” w domu gdzie gospodynią była dawna mieszkanka Siemianówki z domu Mirończuk.
Wtedy to Stara Łuka była długą wsią, bardzo gęsto zabudowaną z wąską ulicą brukowaną. Na początku wsi, na rozdrożu od strony Siemianówki stała drewniana stara szkoła. Obok niej w sąsiedztwie starych wierzb i krzyży zawsze odbywały się zbiórki, gdy rozpoczynano polowanie w tym rewirze. Jakaż to była frajda dla mieszkańców, którzy gromadnie przybywali jako naganiacze. Starszyzna przychodziła po to, aby „poszczerzyć zęby”, jak to się potocznie mówi z kogokolwiek i z czegokolwiek. Był to pewnego rodzaju folklor w najlepszym wydaniu, oprawiony w śpiewną białoruską gwarę, przeplatany „matami” i k....wa. Echo tych „rozhoworów” niosło się nad rozległą doliną Narwi, senną rzeką, wówczas płynącą jeszcze skąpym korytem.
Był okres hossy na lisie skórki. Strzelanie lisa dawało ogromną satysfakcję, podnosiło prestiż myśliwego wśród kolegów, a w szczególności w domu wobec małżonki. Naganiacze dostawali po 50 złotych ówczesnych premii za każdą strzelona sztukę. Nierzadko polowanie kończyło się o zmierzchu krótkiego, niedzielnego dnia. Myśliwi czuli się wycieńczeni do granic możliwości ludzkich.
Pamiętam, było to bodaj w dniu mojego pierwszego polowania. Gościem na polowaniu był wówczas Józef Nowicki, chyba był on wtedy wójtem w Narewce (wcześniej piastował stanowisko kierownika szkoły) i to on zranił lisa, którego trop doprowadził do jego nory.
Było to na terenie pagórkowatym, gęsto zalesionym, pod liniami wysokiego napięcia, gdzieś w okolicach Słobódki. Zapamiętałem, że przyprowadzony na polowanie piesek, chyba kolegi Charkiewicza, dogrzebał się do tego nieboraka i wyniósł w zębach z nory jedynie szarą kitę ogona.
Inny epizod, który utkwił mi w pamięci to podanie do publicznej wiadomości informacji o wprowadzeniu stanu wojennego. Dowiedzieliśmy się o tym fakcie gdzieś około południa 13 grudnia 1981 roku w niedzielę. Była śnieżna i mroźna zima, a my znaleźliśmy się akurat na skrzyżowaniu ulic w Lewkowie. Zapanował nastrój jakiegoś uroczystego milczenia. Większość obecnych nie zdawała sobie sprawy z tego co to oznacza. My przyjezdni postanowiliśmy przerwać polowanie i wrócić póki czas do domów.
Wśród seniorów myśliwych pamiętających początki koła „Orzeł” byli Paweł Saczko z Pasiek i Jan Skiepko z Zabrodów. Niezwykle sympatyczni, dziś już nieobecni wśród nas ludzie.
Jednak w moim odczuciu najważniejszym jest człowiek bez cienia zawiści czy zakłamania, wyrosły na łonie puszczańskiej przyrody - Aleksy Sawicki – legenda, osoba chyba z najdłuższym stażem łowczego koła w całej Polsce. Kolega Sawicki charakteryzuje się ogromna witalności, której korzeni można upatrywać intensywnym trybie życia, bezpośrednio związanym z myślistwem i w tym co nazywa się pozytywnymi kontaktami międzyludzkimi. Dzięki niemu strzeliłem pierwszego byka w puszczy.
Kolejną osobą, o której muszę wspomnieć, bo wywarła na mnie w tym czasie wielki wpływ był kolega Dymitr Karpowicz, człowiek słusznego wzrostu i wieku. Oddany społecznik. Zawsze ogromnie cenił rekreację, bo docierał na wszystkie polowania aż z Białegostoku, mimo tego, że chyba więcej miewał powrotów „beztrofiejnych” (jak zresztą wielu z nas). To z nim przeżyłem raz wspólną przygodę w okolicach Bindziugi. Pojechaliśmy pewnej niedzieli na lisa. Rozdzieliliśmy się. Ja poszedłem nad rzekę, a pan Karpowicz czatował na skraju lasu. Z niewielkiej odległości dostrzegłem leżącego byka – szpicaka. Zwierzę poderwało się na mój widok i wolno poczęło iść łąką w stronę lasu. Ja miałem flintę tylko z amunicją śrutową, bez breneki. Zacząłem więc krzyczeć do pana Karpowicza, że gonię zwierza, który notabene szedł powłóczystym krokiem. Akurat na ten czas straciliśmy się z oczu i widziałem, że szpicak wszedł w las. Wszystko wskazywało na to, że zwierzę jest chore. Na ziemi leżały nieliczne płaty śniegu i na nich właśnie można było rozpoznać świeży trop. Po odnalezieniu pana Karpowicza z drylingiem, zaczęliśmy wspólnie podążać za jeleniem. Po pewnym czasie doszliśmy go i zabiliśmy kilkoma strzałami. Po oględzinach okazało się, że wokół pyska miał mocno zaciśnięty wnyk nie pozwalający mu na przyswojenie jakiegokolwiek pokarmu.
I tak biegły lata. Na początku lat 90-tych przeniosłem się do Koła Łowieckiego „Leśnik” w Białymstoku, gdzie pozostaję do dzisiaj. Doczekałem się nowej rodziny i drugiej córeczki, która ma już 8 lat. Moje kobiety zabraniają mi wyjeżdżać w okresie sobotnio – niedzielnym na wszelkie polowania. Pomału staję się domatorem, oczekującym emerytury. Może wtedy będzie więcej czasu na spotkania z byłymi kolegami z Koła „Orzeł”, chociażby po to by powspominać to co już nie wróci.
Darz Bór
Mikołaj Pańkowski
Na zbiórce do polowania zbiorowego w uroczysku Krasna Grobla, oczekując na przybycie byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza, członka tutejszego Koła. Prowadzącym polowanie był kolega Michał Matysiuk. Rok 1998
Na zbiórce do polowania zbiorowego w uroczysku Krasna Grobla, oczekując na przybycie byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza, członka tutejszego Koła. Prowadzącym polowanie był kolega Michał Matysiuk. Rok 1998
Po zakończeniu polowania w uroczysku Krasne Groble, wspólny obiad wydany na cześć byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza. Bigos wydaje ceniony leśniczy Jerzy Pańkowski, członek tutejszego Koła. Rok 1988
Po zakończeniu polowania w uroczysku Krasne Groble, wspólny obiad wydany na cześć byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza. Bigos wydaje ceniony leśniczy Jerzy Pańkowski, członek tutejszego Koła. Rok 1988
Zbiórka myśliwych przed polowaniem zbiorowym w uroczysku Eliaszki. Trzeci z lewej w pierwszym rzędzie były premier Włodzimierz Cimoszewicz
Po zakończeniu polowania w uroczysku Eliaszki. W środku były premier Włodzimierz Cimoszewicz. Rok 1999
Po zakończeniu polowania w uroczysku Eliaszki. Z prawej czwarty były premier Włodzimierz Cimoszewicz. Rok 1999
„Cicho – próżno myśliwi natężają ucha;
Próżno jak najciekawszej mowy każdy słucha
Milczenia, długo w miejscu nieruchomy czeka;
Tylko muzyka puszczy gra do nich z daleka..”
Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”.
Pierwsze opowiadanie myśliwskie Aleksego Sawickiego
Będąc młodym chłopakiem już mnie interesowało łowiectwo. Mając 15-16 lat i słuchając opowiadań ojca o tematyce łowieckiej, postanowiłem, że jak przeżyję okupację to zostanę myśliwym. W latach 1943 – 44 mieszkałem wraz z rodzina w osadzie o nazwie Narewka. W odległości około 200 m od miejsca naszego zamieszkania stał dom żyda o nazwisku Cynger. W tym domu mieszkał dobrze znany ojcu Metodiusz Karpiuk, który często odwiedzał nasz dom i całym wieczorami gawędzili z ojcem o polowaniach na różnego rodzaju zwierzynę. Ja siedziałem wtedy pod piecem i wszystko układałem sobie w głowie. Ojciec opowiadał jak w czasie pierwszej wojny świtowej los zapędził go w głąb Syberii do mista Omsk. Omsk był skrótem od „Osoboje Mesto Ssyłki Katorżników”. Nawiązał tam znajomości z myśliwymi czyli po rosyjsku „ochotnikami” i razem z nimi polował. Pewnej zimy kiedy pokrywa śnieżna dochodziła do 2 m i mróz do 50-ciu stopni (co w tamtych warunkach było normalnym zjawiskiem) kilku myśliwych postanowiło, że porą nocna pójdą na wilki. Do szerokich sań zaprzężono parę koni. Wyściełane zostały słomą, a do włożonego doń worka zapakowano żywego prosiaka. Z tyłu za saniami przyczepiony był około 30-to metrowy sznur, na którego końcu znajdował się worek wypełniony obornikiem. Prosiaka umieszczonego w worku od czasu do czasu szturchano, aby wydawał głośny kwik. Po oddaleniu się od miasta na jakieś 15 km napotkano watahę wilków, która natychmiast ruszyła ich śladem. Trudno powiedzieć ile sztuk liczyła wataha. Jeden myśliwy powoził zaprzęgiem, a reszta prowadziła ogień z dubeltówek do pędzącej watahy. Zastrzelonego lub mocno rannego wilka wataha dobiegała i w kilka sekund rozszarpywała na kawałki. Reszta zaś dalej pędziła w ślad za saniami. Aby uratować się przed wilkami odcięto sznur uwiązany za saniami, do którego przywiązany był worek z obornikiem. Następnie wyrzucono worek z prosiakiem i dzięki temu, że konie były silne, szczęśliwie wrócono do domu. Nazajutrz pojechano tym samym szlakiem i stwierdzono, że zostało strzelonych 16 wilków, ale wszystkie były rozszarpane. Wzbudziło to ogromny strach i już nigdy więcej nocami na polowania na wilki nie wybierano się.
„Niedźwiedź skoczył, oni tuż utkwiony
oszczep jeden chwycili czterema ramiony,
wydzierali go sobie, aż tu z pyska
Wielkiego, czarnego, dwa rzędy kłów błyska,
I łapa z pazurami już się na łby spuszcza...”.
Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”
Drugie opowiadanie myśliwskie Aleksego Sawickiego.
Ojciec miał w Omsku bardzo serdecznego kolegę, z którym często razem polował. Pewnego razu kolega pojechał za miasto polować na niedźwiedzia. Po spotkaniu z niedźwiedziem oddał strzał z dubeltówki jedna lufą i mocno go zranił. Niedźwiedź na tylnych łapach z otwartą paszczą ruszył do ataku na myśliwego. Jedynym ratunkiem był nóż myśliwski, który myśliwy umieścił na stojąco w paszczy niedźwiedzia. Nóż tak ustawił, że dotykał on swym ostrzem do górnej szczęki zwierza, a rękojeścią do dolnej. Myśliwy był silnym chłopiskiem, a niedźwiedź ściskając paszczę nie mógł jej zamknąć, bo górna szczęka doszła już do pióra. Tak więc po kilku chwilach zwierze zwaliło się z nóg. To był cud, który ocalił tego człowieka od niechybnej śmierci.
W piękny letni poranek ten sam myśliwy pojechał za miasto na zające. Ranek był upalny i myśliwy był ubrany w jedną koszulę z całkowicie rozpiętymi guzikami. Idąc zauważył jak spod miedzy poderwał się zając. Myśliwy oddał strzał i zając zrulował w miejscu. Myśliwy podszedł do zająca i podniósł go za słuchy do góry. Wówczas zając ostatnim podrygiem tylnych skoków rozciął myśliwemu brzuch do samych jelit. Na drugi dzień odnaleziono martwego myśliwego, a przy nim leżał strzelony zając.
„........Wyczha! Tuż spod koni
Smyknął szarak; już Kusy, już go Sokół goni.
Psy wzięto na obławę wiedząc, że z powrotem
Na polu łatwo napotkać się z kotem;
Bez smyczy szły przy koniach; gdy kota spostrzegły,
Wprzód nim strzelcy poszczuli, już za nimi pobiegli”.
Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”
Opowieść Metodiusza Karpiuka spisana przez Aleksego Sawickiego.
Pan Metodiusz Karpiuk pochodził ze wsi Bernacki Most. Od najmłodszych lat zajmował się kłusownictwem i posiadał nielegalną broń. Po sąsiedzku mieszkał jego brat Tymoteusz Karpiuk, który był zatrudniony w lasach państwowych jako strzelec do spraw łowieckich. Jednak Sowieci wywieźli go na Syberię wraz z całą rodziną i tam zmarł. Po wojnie reszta ocalałej rodziny wróciła do Polski.
Bracia prowadzili ze sobą zaciekłą walkę, bo jeden z nich chronił zwierzynę, a drugi na potęgę kłusował. Pewnego razu administracja leśna z policją zastawiła pułapkę na Metodiusza Karpiuka. Kiedy wracał do domu z lasu z bronią policja namierzyła go i puściła się za nim w pogoń. Jemu jednak udało się wskoczyć do domu i ukryć karabin pod spódnicą stojącej przy piecu matki staruszki. Wówczas kobiety na wsiach nosiły spódnice do samej ziemi z wyprodukowanego prze siebie materiału zwanego sajany. Policja w domu przeszukała wszystko, ale karabinu nie znaleziono. Jeden z policjantów zwrócił się do dziecka Metodusza Karpiuka, które miało wówczas 4 może 5 lat, gdzie tato schował karabin. Dziecko odpowiedziało zgodnie z prawdą, że karabin tata ukrył u babci pod spódnicą. Policjant zwróciwszy się do kolegi skomentował, „widzisz k...wa jak komunista wychowuje dzieci od młodych lat”.
Tych i innych opowiadań słuchałem zawsze z otwarta gębą i czekałem na zakończenie wojny, aby stać się prawdziwym myśliwym. I tak los mnie związał z Polskim Związkiem Łowiecki, którego członkiem jestem od 54-ch lat. Przez cały ten czas piastuję funkcję w Zarządzie Koła Łowieckiego.
„Uciszono się z wolna i oczy gawiedzi
Zwróciły się na wielki, świeży trup niedźwiedzi:
Leżał krwią opryskany, kulami przeszyty,
Piersiami w gęszczę trawy wplątany i wbity,
Rozprzestrzenił szeroko przednie krzyżem łapy,
Dyszał jeszcze, wylewał strumień krwi przez chrapy,
Otwierał jeszcze oczy lecz głowy nie ruszy....”.
Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”
Trzecie opowiadanie myśliwskie Aleksego Sawickiego.
Pisanie tej kroniki skłoniło mnie do zadumy nad kolegami, którzy w minionych latach odeszli z naszego grona do „Krainy Wiecznych Łowów”. Te wspomnienia poświęcam kolegom, którzy wszystkie swe siły oddali dla dobra naszego Koła Łowieckiego. Dwóch z nich przez bardzo długi okres sprawowało funkcje strażników łowieckich. Jeden z nich (na obwodzie 92) to kolega Stefan Charkiewicz. Urodzony i wychowany we wsi Słobódka, która jest położona u ujścia rzeki Narewka do rzeki Narwi na północnym krańcu obwodu 92. Człowiek ten, mimo starszego wieku był bardzo pracowity, znający wszystkie zagadnienia związane z łowiectwem, zagospodarowywaniem i uprawą poletek łowieckich. Cieszył się dobrą opinią wśród mieszkańców okolicznych wsi. Czuł się niepodzielnym gospodarzem swojego obwodu. Własnym konikiem uprawiał poletka łowieckie i ręcznie zbierał plony na paszę służącą do dokarmiania zwierzyny w okresie zimowym. Znał wszystkie ruch zwierzyny, ich ścieżki, przejścia i gatunki zwierząt występujących w jego obwodzie. Był bardzo koleżeński, uczciwy, otwarty. Ostatnim kawałkiem chleba dzielił się z myśliwymi, nigdy nikogo nie obraził. Pomimo bardzo słabego wynagrodzenia jakie otrzymywali strażnicy, prowadził wspólnie z żoną całość upraw poletek. W okresie zimowym własnym konikiem dowoził paszę do wszystkich zakątków obwodu i bardzo go interesowało jaka zwierzyna i gdzie pobiera paszę. Swym postępowaniem dał najlepszy przykład swojemu synowi, który jest myśliwym w naszym Kole Łowieckim.
Po środku syn strażnika Stefana Charkiewicza – Teodor, z prawej prezes Koła Anatol Skiepko
Po zakończeniu polowania zbiorowego w obwodzie 92 – wieś Nowa Łuka, 1999 rok
Strażnik Koła kolega Stefan Charkiwicz (stoi na wozie) podczas przygotowywania owsa w snopkach do transportu do miejsca zmagazynowania (1973 rok).
Koło Łowieckie od roku gospodarzy pod kierownictwem łowczego Aleksego Sawickiego, który postawił na intensywne zagospodarowanie łowiska.
Po roku pracy są już pierwsze wyniki. Po raz pierwszy członkowie Koła zbierają plony z własnych poletek
Strażnikiem na obwodzie 100 przez wiele, wiele był Jan Skiepko, mieszkaniec wsi Zabrody. Wieś ta jest położona w środku obwodu i od strony południowej graniczy z lasem Nadleśnictwa Browsk. Człowiek ten choć już w starszym wieku nie odczuwał nigdy zmęczenia. Był wzorem i przykładem dla młodych myśliwych. Dobrze pamiętał lata drugiej Rzeczpospolitej. Brał udział w polowaniach w Puszczy Białowieskiej i jako woźnica dowoził do stanowisk wysoko postawionych dygnitarzy, miedzy innymi: prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego, Mussoliniego, Ciano, marszałka Trzeciej Rzeszy Hermana Geringa, Naczelnego Wodza Edwarda Rydza – Śmigłego i wielu innych.
Był bardzo cenionym kolegą. Wzorowo prowadził uprawę poletek łowieckich. Wszystkie zbiorowiska myśliwych odbywały się u niego w domu. Po zakończeniu polowań zbiorowych większe popijawy odbywały się również u niego. Przynosił wtedy kilka pęczków słomy i na podłodze pokotem myśliwi zasypiali.
Dla każdej zwierzyny wymyślił nową, swoja nazwę. Jelenia byka inaczej nie nazywał jak tylko rahol, dzika odyńca – kniór, dzika mniejszego – knep, sarnę rogacza – strakacz, łosia byka – szłapak, zająca – uszak. Do samej śmierci żywo interesował się zagadnieniami Koła i poszczególnych myśliwych. Na szeroka skalę prowadził walkę z wnykarstwem. Nie zważając na mrozy, śnieżyce i deszcze każdego ranka musiał objechać swój obwód. Znał każdą ostoję zwierzyny, lecz mimo to nie było w nim cienia egoizmu i zawsze służył pomocą i radą, aby inni myśliwi też mieli szansę strzelić jakiś okaz.
Nie wiadomo jaka będzie tegoroczna zima i najwyższy czas, aby nagromadzić jak najwięcej karmy, która tu na wschodzie Polski i obrzeżach puszczy Białowieskiej jest niezwykle cenna i niezbędna w okresie ostrych i długotrwałych zim. Przyda się wtedy każdy snopek owsa, który powędruje do paśników.
Większość poletek Koło pozostawia na skarmienie przez zwierzynę w czasie późnej jesieni i na początku zimy, która na tych terenach rozpoczyna się już w listopadzie.
„Jeden pies wrzasnął, potem dwa, dwadzieścia,
Wszystkie razem ogary rozpierzchnioną zgrają
Doławiają się, wrzeszczą, wpadli na trop, grają,
Ujadają : już nie jest to powolne granie
Psów goniących zająca, lisa albo łanię...”.
Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”.
Mój pierwszy dzik – wspomnienie Aleksego Sawickiego.
Swoją przygodę łowiecką rozpocząłem od przysłowiowej kołyski, ponieważ wywodzę się z myśliwskiej rodziny, gdzie ojciec zaczął polować w tajgach Syberii. Dzierżawimy dwa obwody znajdujące się na terenie gminy Browsk. Rodzinną pasją było i jest polowanie na czarnego zwierza. Pomimo tego, że na rozkładzie miałem daleko ponad 100 dzików, to nie udało mi się strzelić dzika o wadze powyżej 150 kg, którego zdobycie staje się niejako nobilitacją i biletem wstępu do grona rasowych dzikarzy. W końcu i dla mnie bór okazał się łaskawy. Dokonując przeglądu szkód na poletku Zabrody Szopa, zauważyłam znaczne szkody poczynione przez watahę dzików. W dniu następnym czyli 9 września 1998 roku pieszo udałem się na ambonę. Po zajęciu miejsca i godzinnym oczekiwaniu usłyszałem jak pojedynek niepostrzeżenie wyłania się z lasu i rozpoczyna żerowanie. Pomimo, iż kilkakrotnie mignęła mi przed oczami sylwetka dzika ze względu na słabą widoczność nie zdecydowałem się na strzał. W końcu zobaczyłem znacznie lepiej sylwetkę odyńca i byłem w stanie rozpoznać gdzie jest przód zwierza. Krótka decyzja – strzał. Po strzale komorowym nastąpił szaleńczy zryw dzika do przodu, po chwili trzask łamanych gałęzi i spisanie testamentu. Po upływie kilkunastu minut zgodnie z wcześniej ustalonym planem poszedłem w kierunku leżącego zwierza. To jest on – ten duży dzik. I następna refleksja. Być może to ten, dla którego poświęciłem tak dużo czasu w poprzednim sezonie, którego nie widziałem nigdy, a jedynie tropy pozostawione przez niego świadczyły o tym, że pojawiał się jak zjawa w różnych ostępach obwodu na krótko i nieregularnie. Zwarzyłem zdobycz i okazało się, że dzik po wypatroszeniu ważył 169 kg.
Opisałem niecodzienną przecież dla mnie przygodę po to, aby innym myśliwym dodać otuchy i wiary w to, że i dla nich bór może być kiedyś łaskawy.
„.....Nagle ustał krzyk pogoni,
Doszli zwierza – wrzask znowu, skowyt – zwierz się broni
I zapewne kaleczy, śród ogarów grania
Słychać coraz to częściej jęk psiego konania”.
Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”.
Myśliwi na zbiórce do polowania zborowego w obwodzie 100 we wsi Olchówka. Pierwszy od prawej strażnik łowiecki na obwód 100 kolega Jerzy Skiepko, jednocześnie prowadzący polowanie w dniu 3 stycznia 1999 r.
Po zakończeniu polowania zbiorowego we wsi Zabrody w 1999 roku
Po zakończeniu polowania we wsi Leśna – 1999 rok
Nadleśniczy kolega Jerzy Ługowoj z prawej strony i leśniczy Jerzy Pańkowski
Artykuł opracowany przez Aleksego Sawickiego.
Udział Koła Łowieckiego w kosztach ochrony lasu powinien zależeć od poziomu pozyskiwania zwierzyny, a nie od ilościowego wykonania planu.
Tak ukierunkowane myślistwo prowadzi do niszczenia w człowieku tej koniecznej chwili refleksji przed oddaniem strzału, chwili decydującej zadumy, czy właśnie dzisiaj, w takiej scenerii, nastroju ma prawo i ochotę strzelać do zwierzyny? Prowadzi do bezdusznego pociągania za spust, w pośpiechu, bo brakuje tej łani czy kozy do planu. Takie działania zaczynają wypaczać sens myślistwa w ogóle. O aspektach ekologicznych tego zagadnienia, których również nie da się przeliczyć na pieniądze nie będę wspominał. Robię to bowiem od wielu lat w moich notatkach.
W każdym razie po tych rozwiązaniach i rozważaniach wniosek nasuwa się jeden. Obowiązujący sposób rozliczania udziału w kosztach ochrony lasu przed zwierzyną jest daleki od ideału, odpowiadającemu współczesnemu łowiectwu. Powiem więcej, wypacza jego pożądany charakter. Czas więc najwyższy na przystąpienie do negocjacji z odpowiednimi władzami o jego zmianę na taki, w którym na przykład partycypacja kół łowieckich stanowiłaby stały, określony procent wpływów z tytułu sprzedaży tusz do punktu skupu i polowań dewizowych. Wysokość kwot zależałaby wówczas od poziomu pozyskiwania zwierzyny, a nie od ilościowego wykonania planu. Polowanie przestałoby być wtedy karą, a leśniczy i tak otrzymają swoją dolę.
Hołd złożony kolegom myśliwym przez członków Koła Łowieckiego „Orzeł” w Narewce.
W 54-tą rocznicę powstania Koła Łowieckiego w Narewce z wielkim bólem skłaniamy się do zadumy nad Kolegami, którzy w minionych latach to jest od chwili powstania Koła do końca 2000 roku odeszli z naszego grona do Krainy Wiecznych Łowów.
1.Metodiusz Karpiuk
2.Andrzej Ochryniuk
3.Józef Tamberg
4.Witold Choroszewski
5.Stefan Charkiewicz
6.Jan Skiepko
7.Paweł Saczko
8.Aleksander Niedźwiedź
9.Michał Gryko
10.Mikołaj Łuksza
11.Aleksander Ławreszuk
12.Paweł Kuncewicz
13.Julian Rubezewski
14.Aleksander Karpiuk
Pełni smutnych wspomnień przyrzekamy Wam, że pamięć o Was jest wśród nas żywa. Spoczywajcie w pokoju z ostatnim obrazem ukochanej kniei.
„Sędzia otworzył puzderko zamczyste,
W którym rzędami flaszek białe sterczą głowy;
Wybiera z nich największy kufel kryształowy
(Dostał go Sędzia od księdza Robaka),
wódka to gdańska, napój miły dla Polaka...”.
Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”.
Zakończenie sezonu w 2000 roku
Zakończenie polowań zbiorowych w sezonie 2000. Na zdjęciu pierwszy z prawej myśliwy kolega Leszek Smaga, po środku łowczy Aleksy Sawicki i leśniczy Michał Matysiuk
Zakończenie polowań zbiorowych w sezonie 2000
Po zakończeniu polowania zbiorowego we wsi Olchówka - grudzień 1999 r.
Jak wyżej. Strażnik łowiecki na obwód 100 Jerzy Skiepko trzyma strzeloną przez myśliwego Jana Łapińskiego kunę.
Całkowity koniec polowania.
Niektórzy myśliwi, komentując zapis w nowej ustawie o broni i amunicji dotyczący noszenia broni przez osoby znajdujące się pod wpływem działania alkoholu twierdzą, że to już koniec łowiectwa. Nie zgadzam się z nimi, ale ze względu na to, że wielu miłośników łowiectwa nie wyobraża sobie polowania bez zakończenia go suto zakrapianym ogniskiem, czy bez rozgrzewania się alkoholem podczas długiego oczekiwania na stanowisku w mroźny dzień (a i w cieplejszy też), spróbuje przybliżyć niektóre obowiązujące przepisy.
Ustawa o broni i amunicji (Dz. U. 1999 r. Nr 53 poz. 549) została uchwalona 21 maja 1999 roku i obowiązuje od 19 marca 2000 roku. Oprócz wielu innych niespodzianek przygotowanych dla myśliwych w tej ustawie w art. 18 ust. 1 znalazł się następujący zapis: „Właściwy organ Policji cofa pozwolenie na broń, jeżeli osoba, której pozwolenie takie wydano (pkt. 4) znajduje się w stanie po użyciu alkoholu lub substancji psychotropowych, albo podobnie działającego środka, nosi broń przy sobie”.
Najbardziej radykalny jest zapis „...Właściwy organ cofa pozwolenie”. Nie został sformułowany „ma prawo” lub „może”, znaczy to, że obowiązek cofnięcia pozwolenia jest kategoryczny, jeżeli bezspornie zostało udowodnione, iż osoba będąca w stanie po użyciu nosiła przy sobie broń. W takiej sytuacji nie pomogą już żadne tłumaczenia, szczególne okoliczności, ani nawet żadne koneksje. Po prostu policjanci maja obowiązek cofnąć pozwolenie na posiadanie broni i z całą pewnością to zrobią.
Znaleźć się w tak niezmiernie przykrej sytuacji jest łatwiej niż mogłoby się wydawać. Stan po użyciu alkoholu został w ustawie określony dokładnie - od 0,2 promila alkoholu we krwi. Jest to tyle co po wypiciu jednego piwa, pięćdziesięciu gram wódki lub lampki wina. Natomiast określenie „nosi broń przy sobie” jest bardzo szerokie i może dotyczyć nawet spaceru po własnym podwórku.
W ustawie nie określono w żaden sposób np. jeżeli posiadacz broni swoim zachowaniem wywołuje w kimś obawę lub jeśli spaceruje z bronią w miejscu publicznym. Nawet jeśli broń jest w futerale lub schowana w samochodzie, nadal można użyć określenia „broń przy sobie”.
Oprócz utraty pozwolenia na posiadanie broni, co już samo w sobie jest dla myśliwego ogromną karą, ustawa stanowi: „Kto nosi broń, znajdując się w stanie po użyciu alkoholu lub substancji psychotropowej, albo podobnie działającego środka podlega każe aresztu lub grzywny”. Jakby tego było mało, na mocy tego samego artykułu może zostać orzeczony przepadek broni i amunicji. W praktyce oznacza to, że jeśli myśliwy z przyczyn alkoholowych utracił pozwolenie na posiadanie broni, to może go już nigdy nie odzyskać.
Radzę wziąć taką ewentualność pod uwagę w chwili, kiedy ma się ochotę uspokoić sumienie stwierdzeniem, że jeden kieliszek jeszcze nikomu nie zaszkodził. Ten jeden kieliszek może oznaczać bowiem utratę prawa do realizowania jednej z najwspanialszych życiowych pasji jaką jest łowiectwo.
Kiedy zawiłości prawne nowej ustawy wyjaśniłem swemu koledze myśliwemu, ten ze smutkiem stwierdził, że w tym wszystkim musiała maczać palce jego żona, bo tylko ona byłaby w stanie wymyślić tyle szykan dla mężczyzny, któremu czasami zdarza się wypić trochę za dużo. Następnie zapytał mnie czy to znaczy, że już nigdy nie będzie miał okazji wypić z kolegami po polowaniu?
Wszystkim, którzy mają podobne obawy odpowiadam, że wcale nie. Wcześniej jednak nasza broń musi trafić do domu.
Opracował w oparciu o Ustawę o broni i amunicji art. 18 ust. 1 - Aleksy Sawicki
„W kociołkach bigos grzano; w słowach wydać trudno
Bigosu smak przedziwny, kolor i woń cudną;
Słów tylko brzęk usłyszy i rymów porządek,
Ale treści ich miejski nie pojmie żołądek.
Aby cenić litewskie pieśni i potrawy,
Trzeba mieć zdrowie, na wsi żyć, wracać z obławy”.
Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”.
Goście na polowaniu.
Człowiek jako istota społeczna żyjąca wśród ludzi i dla ludzi nie może pozbawiać siebie chociażby szczątkowej formy gościnności. Gdy jej sobie odmawia, to świadomie rezygnuje z rzeczy miłych.
Rodzaje gościnności są jednak różne. Są między innymi takie, które polegają na wykorzystywaniu idei gościnności do załatwiania rozmaitych spraw przynoszących korzyści materialne lub prestiżowe.
Prawie każde koło łowieckie zezwala myśliwemu co najmniej raz w roku zaprosić gościa na polowanie. Zaproszony myśliwy jest właściwie gościem zapraszającego, a nie całego koła.
U nas gości witamy z otwartym sercem, a czy będzie zwierzyna czy jej nie będzie zależy od szczęścia, bo to jest przygoda polowania. Bywają piękne obfite polowania, ale zdarzają się takie z bardzo skromnym pokotem.
W naszym Kole Łowieckim Walne Zgromadzenie zezwoliło każdemu myśliwemu w ciągu roku zaprosić jednego myśliwego z innego koła na polowanie zbiorowe. Natomiast w sezonie polowania na kaczki można zaprosić dwóch myśliwych. Zaproszeni myśliwi polują na takich samych zasadach jak myśliwi macierzyści.
Powrót z polowania na kaczki na zdjęciu łowczy H. Sawicki
Na zdjęciu łowczy H. Sawicki
Tymoteusz Karpiuk - prawdopodobnie trzeci od prawej. Zdjęcie przekazała Pani Sylwia Karpiuk z Elbląga - żona Piotra Karpiuka - wnuka Tymoteusza
Tymoteusz Karpiuk - prawdopodobnie trzeci od prawej. Zdjęcie przekazała Pani Sylwia Karpiuk z Elbląga - żona Piotra Karpiuka - wnuka Tymoteusza